Polecam tą piosenkę KLIK <3 <3
-Proszę kochanie idź do domu. Prześpij się-odezwała się swoim słabym głosem,który jak zauważyłem przyswarzał jej ogromny kłopot
-Zostanę jeszcze chwilę-ścisnąłem mocniej jej jasną dłoń, próbując powstrzymać płacz
-Poradzę sobie-uśmiechnęła się po raz pierwszy od tak długiego czasu
Dobrze widziałem że chce mnie pocieszyć swoimi podniesionymi
kącikami,ale ten smutek i ogromny ból bijący z jej oczu nie potrafił
tego zagłuszyć. Jej ciało opuszczone przez energię i siłę której do tej
pory jej nie brakowało. Zawsze uśmiechała się, śmiała, a teraz? Zupełnie
inna osoba. Nie potrafię się z tym pogodzić. Moje serce umiera wraz z
jej widokiem. Z tym jak bardzo cierpi. Jak każdy dzień zadaje jej więcej
bólu, jak jej serce wybija już wolniejsze rytmy. Jak oczy zaczynają
zmieniać kolor, tracą swój blask.Marnieje, ja to widzę.Najgorsze jest
to, że nie mogę nic na to poradzić. Czekać, być przy niej, ale mnie to
zabija. Chce jej pomóc, sprawić aby była szczęśliwa.Aby to poczucie
humoru powróciło,aby rozbawiała mnie swoimi żartami, głupimi zabawami,
zabijała szczęśliwym uśmiechem, albo minami,a nie leżała w łóżku pośród
czterech szarych ścian, w które wbija codziennie swój wzrok, który
zmienił się znacznie od kiedy dowiedziała się o tej strasznej rzeczy.Nie
umiem poradzić sobie bez niej. Jej widok tylko zabija mnie do środka,
czuje jak serce przedziera się na pół. Jak smutek oraz bezkarności
rośnie zgniatając mnie do środka.
-Proszę Zayn-jej oczy jeszcze bardziej wypełnił smutek, a dłoń wykonała ruch wskazując mi drzwi
Tak nie mogło być. To ja powinienem się o nią martwić, a nie ona o mnie.
Ja nie byłem ważny, nie liczyłem się teraz, to ona musiała teraz dobrze
się czuć i wrócić do zdrowia.Wrócić do normalnego życia, nie może się
tak męczyć.
-Obiecujesz?-zapytałem zagłębiając się w jej oczach aby choć raz odnaleźć przebłysk blasku
-Tak-wyszeptała nie mając siły na więcej
-Kocham Cię-Szybko wycierając łzę które spłynęła po moim policzku,
podniosłem się składając na jej policzku powolny ale pełen namiętności
pocałunek, który od paru dni nie smakuje jak zawsze, ale kocham ją
zostanę z nia do końca, nie ważne co się stanie
Ściskając mocno jej dłoń nie chciałem puszczać, ale ona zrobiła to
pierwsza. Świadomość, że jak jutro tu wrócę może jej już nie być ciągle
jest w mojej głowie, choć za wszelką cenę chce ją wybić. Nie dopuszczać
do tego.Musiałem porozmawiać z lekarzem, może wie coś więcej.
-Można?-zapytałem bez żadnej szczypty radości w głosie
-Tak proszę.Dobrze, że Pan przyszedł-przywitał mnie ale jego mina nie
wróżyła nic dobrego-Właśnie przeglądałem dokumenty Pana dziewczyny i
wychodzi na to, że jutro odbędzie się operacja.
-Ale uda wam się tak?-zapytałem lekko podniesiony głosem czekając na pozytywną odpowiedź
-To jest rak. Nigdy nie jesteśmy pewni.
-Macie ją wyleczyć-uniosłem się-Ona ma prawo normalnie żyć! Nie może
umrzeć!-krzyczałem nie panując nad emocjami które wypełniły moje ciało
-Proszę się uspokoić. Będziemy robić co w naszej mocy.
'Co w ich mocy'? To za mało,aby uratować moją [T.I].To jest tylko rak,
da się wyleczy i za kilka tygodni razem będziemy się śmiać ustalać datę
naszego ślubu, lub kłócić się jaki smak toru mamy wybrać na ten ważny
dla nas dzień. Właśnie tego pragnę. Pragnę jej,aby być w pełni
szczęśliwy. Nie chce pieniędzy, sławy, kariery, chce ją!
Powolnym ruchem kierowałem się do domu. Nie chciałem zamawiać taksówki.
Wolałem gnać przez zaciemnione jak moje serce miasto. Dlaczego to
przytrafia się akurat jej? Co ona zrobiła? Zawsze była szczęśliwa,
pomagała każdemu,a teraz tak cierpi, nie wiedząc czy zobaczy słonce
następnego dnia? Że już nigdy może nie obejrzeć swojego ulubionego
filmu, pływać w basenie, kłócić się ze swoją mamą, kto bardziej kocha,
czy nie spędzić ze mną już więcej chociażby jednego dnia? Że już nigdy
nie usiądzie na tarasie i nie będzie zachwycać się pięknymi gwiazdami,
które zawsze ją uspokajają? Dlaczego to życie jest tak cholernie nie
sprawiedliwe?! Dlaczego to przytrafiło się najwspanialszej kobiecie na
tym świecie? Ona teraz powinna być obok mnie, uśmiechać się, opowiadać
kawały, których nikt nie rozumie, ale właśnie za to ją kocham.Za to, że
chociażby w trudnej sytuacji się nie poddaje, walczy do końca, ale ta
choroba ją przerasta. Już nie daje rady, podobnie jak ja. Nie wyobrażam
sobie życia, jakby teraz jej zabrakło. Nie widzieć jej uśmiechu, oczy,
czuć ciepły dotyk-nie nauczę się bez tego żyć. Ona jest dla mnie
narkotykiem. Bez odpowiedniej dawki nie obudzę się kolejnego
dnia.Otworzyłem drzwi domu do którego nie chciałem wracać.Od kiedy [T.I]
jest w szpitalu moje życie się zmieniło tak samo jak ten dom. Nie
zważałem na bałagan. Ta radość, aura, którą był wypełniony ulotniła się
wraz z brakiem w nim kobiety. Szarość, która z każdym dniem jeszcze
bardziej pogłębiała moje zszarpane nerwy.Znikło życie od kąd jej tutaj
nie ma. Nie mogłem sobie z tym poradzić. Rzuciłem się na kanapę
przesiąkniętą jej zapachem perfum. Teraz nie musiałem się powstrzymywać,
dając upust wszystkim emocją potok łez wypłynął ze mnie jak z źródła.
Same najgorsze scenariusze wbijały się do Głowy, ale zagłuszałem to
wymuszonymi, pięknymi chwilami spędzonymi z szczęśliwą [T.I], która
zawsze tętniła życiem.Ból.Ogromny ból. Wspomnienia. Płacz. Umierające
serce. Brak uśmiechu. Ból. Pragnienie szczęścia. Ból.
Obudziłem się zrywając się szybko z łózka widząc godzinę grupo po
10.Tęskniące,bolące serce musiało spotkać się z [T.I], która dalej leży w
szpitalu i walczy z ta przekielna chorobą, która zabiją ją od
środka.Popuchnięte, pełne smutku oczy nie były powodem, aby nie wyjść z
domu. Chciałem dostać się do szpitala, pocałować dziewczynę, powiedzieć
jak bardzo ją kocham i że nigdy nie zostawię.Szybko wbiegłem do wnętrza
budynku, zniecierpliwiony chciałem dostać się do odpowiedniego
pokoju.Biegiem znalazłem się obok drzwi bardzo dobrze mi znanych.
Wcisnąłem delikatnie klamkę biorąc głęboki oddech, aby przypadkiem
swoimi gwałtownymi ruchami nie zbudzić jej ze snu, gdyby oddała się
krainie szczęśliwości. Uchyliłem drzwi, próbując wymusić choć
najmniejszy uśmiech, aby podnieść ją na duchu, ale jej nie było. Zaraz,
co?!Nie ma jej! Wbiegłem do pokoju dotykając łóżka jakby to tylko mi się
zdawało. Moje serce ogarnęła fala ciepła, a nerwy i krzyki rosły w
siłę.
-[T.I]! Gdzie jesteś? Obiecałaś, że sobie poradzisz, że mnie nie
zostawisz!-krzyczałem opierając się o łózko na którym jeszcze wczoraj
obiecała mi życie
-Pan Malik?-przerwała mi płacz pielęgniarka
-Tak-wyszeptałem nawet nie podnosząc wzroku
-Pańska dziewczyna ma teraz operację, proszę być cierpliwym.
Nie sądziłem, że słowo operacja, poprawi mi humor. W tej chwili tylko ona była dla mnie
Super♥
OdpowiedzUsuńNo wiesz co? Tak się namęczyłam, poprawiając to, a Ty tego nie dodałaś :(
OdpowiedzUsuńOlu ale to nie na ten bloog.
OdpowiedzUsuńbardzo bardzo fajny a możesz dorobić2 część tego?
OdpowiedzUsuń